- Z tym co mamy do czynienia to wielki żywioł. W tej chwili w tym małym sołectwie w Morowie jest woda większa niż była w 1997 roku – mówił reporterce Eski Artur Pieczarka, sołtys Morowa.
Mora podczas właściwie każdej większej ulewy zamienia się w rwący potok i wylewa na ulice i posesje. Tak stało się i tym razem mimo ułożonych worków z piaskiem i rękawów przeciwpowodziowych.
- Kilka osób było tu ewakuowanych. Trochę osób zostało na piętrach. Właściwie już wczoraj po południu wynosili na piętro swój dobytek. Sytuacja jest bardzo trudna. Wody są bardzo kapryśne i jeszcze się podniosły. Zalanie zaczęło grozić posesjom za drogą powiatową – mówił Pieczarka.
Na podobny czarny scenariusz szykują się też mieszkańcy Jarnołtówka pod Głuchołazami i zabezpieczają wciąż brzegi niewielkiego Złotego Potoku. Na ten moment przekroczył już stan alarmowy o ponad 60 cm. Sytuacja jest jednak bardzo dynamiczna. Strażacy ochotnicy apelują o jeszcze większe wsparcie.
Zobacz także: Zagrożenie powodziowe w Polsce. Strażacy interweniowali już 1,3 tys. razy