Władze Nysy pozostają na swoich stanowiskach. Wyniki niedzielnego referendum odwoławczego nie są wiążące z powodu niskiej frekwencji. Zagłosowało ponad 6 tysięcy osób, czyli o połowę mniej od wymaganego minimum. Z czego więcej osób opowiedziało się "za" odwołaniem burmistrza i rady miejskiej. Kordian Kolbiarz, burmistrz Nysy zapowiada, że wyniki referendum będą dla niego dodatkowym bodźcem do działania.
- Teraz naszym celem będzie przekonanie wszystkich, którzy oddali swój głos na referendum, by się przekonywali każdego dnia , że miasto funkcjonuje dobrze. Chcielibyśmy by dołączyli do grupy osób, które są zadowolone z tego w jakim kierunku miasto się rozwija - mówił Kordian Kolbiarz, burmistrz Nysy.
Kordian Kolbiarz zostaje na swym stanowisku. Nie zmieni się też rada miasta. Komitet referendalny zaś zapowiada, że będzie im patrzeć na ręce. Chce założyć stowarzyszenie, które ma się tym zająć.
- Odbieramy wynik referendum jako sukces i bodziec do tego, by dalej działać. Kilka tysięcy osób wspiera nasze działania. Będziemy starać się robić to co do tej pory robiliśmy. Będziemy dalej uświadamiać mieszkańców gminy na temat rzeczy, które dzieją się dookoła nas. Będziemy dalej robić to co uważamy za największy sukces naszej inicjatywy, czyli to, że świadomość mieszkańców bardzo wzrosła - tłumaczy Patryk Cichy z komitetu referendalnego.
Przypomnijmy, że inicjatorzy referendum chcieli odwołać burmistrza i radę miejską Nysy bo według nich nie zapewnili mieszkańcom bezpieczeństwa podczas wrześniowej powodzi.
