Samorządowcy z Prudnika dążą do budowy zbiornika przeciwpowodziowego w Trzebinie i zamierzają rozpocząć rozmowy na ten temat zarówno z Wodami Polskimi, jak i z przedstawicielami Czech. Realizacja tego projektu wymaga pozyskania gruntów, które znajdują się po stronie naszych południowych sąsiadów.
- Pomysłem na rozwiązanie możliwości budowy zbiornika w Trzebinie jest uregulowanie przez stronę czeską długi granicznego. To około 300 hektarów ziemi, które Czechy w tej chwili są dłużne Polsce po zmianach granicy na przełomie lat 40. i 50. - mówił Radosław Roszkowski, starosta prudnicki.
Sprawa tzw. długu granicznego sięga ponad 60 lat wstecz. Problem pojawił się w 1958 roku, kiedy Polska Rzeczpospolita Ludowa i Czechosłowacja przeprowadziły korektę granic.
Zmiany miały na celu wyrównanie i uproszczenie przebiegu linii granicznej. W ramach tej umowy Polska przekazała Czechosłowacji 1205 hektarów terenów przygranicznych, natomiast w zamian otrzymała 837 hektarów. Powstała w ten sposób różnica 368 hektarów stała się nieuregulowanym zobowiązaniem terytorialnym na korzyść Polski.
Po rozpadzie Czechosłowacji sprawę długu przejął rząd Czech, jednak do dziś nie została ona rozwiązana.
Obszar, na którym mógłby powstać zbiornik, nie jest zabudowany, a dominują tam pastwiska. Budowa zbiornika mogłaby skutecznie ochronić Trzebinę oraz okoliczne miejscowości przed przyszłymi powodziami, a także pomóc w obniżeniu fali kulminacyjnej na rzece Osobłodze. Jednak problemem jest to, że zbiornik chroniłby jedynie terytorium Polski.
Wrześniowe powodzie zaostrzają rozmowy
Sprawa ma związek z sytuacją z połowy września 2024 roku, kiedy to województwo opolskie doświadczyło poważnych powodzi. 15 września rzeki przekroczyły swoje brzegi, powodując zalanie ulic i budynków w mieście. Poziom wody był o kilkanaście centymetrów wyższy niż podczas powodzi w 1997 roku. Dzięki zaangażowaniu służb udało się ochronić kluczowe obiekty, takie jak oczyszczalnia ścieków, a mieszkańcy mieli dostęp do prądu i wody. Niemniej jednak straty w infrastrukturze miejskiej były znaczne.
Włodarze chcą zapobiec kolejnym takim sytuacjom w przyszłości. Negocjacje jednak trwają