Co najmniej 200 ratowników medycznych brakuje na Opolszczyźnie. W samym Opolu problem nie jest poważny; gorzej w innych powiatach, bo ratownicy i pielęgniarki nie chcą wyjeżdżać do pracy poza miejsce zamieszkania.
- W systemie przedszpitalnym w całym województwie mamy ok. 400 ratowników. Żeby to wszystko miało ręce i nogi powinniśmy mieć ok. 900-1 000 zatrudnionych ratowników, lekarzy i pielęgniarek - mówi Jarosław Kostyła, dyrektor Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego.
OCRM "łata" luki nadgodzinami.
- W ramach swojej pracy, jeżeli są braki, to oczywiście że są łatane. Jeżeli brakuje kadry, to wtedy jest to forma kontraktu, czyli wyrabiania dużo większej ilości godzin lub robienia nadgodzin w ramach umowy o pracę - tłumaczy Jarosław Kostyła, dyrektor OCRM.
Wielu nowych ratowników też nie przybywa, bo wielu absolwentów szkół specjalistycznych nie chce pracować jako ratownicy medyczni.
- Niestety, uczelnie nie są w stanie uzupełnić dziury pokoleniowej, która też spowodowała, że ratownictwo medyczne nie jest popularnym kierunkiem wśród młodzieży. Dodajmy, że utworzenie jednego zespołu ratownictwa medycznego w województwie opolskim wiąże się z zatrudnieniem około 10 osób. Jeżeli szkoła wypuszcza około 20 osób, a połowa szuka pracy w policji, wojsku czy w straży pożarnej, to jest to liczba niewystarczająca żeby uzupełnić luki w ratownictwie - dodaje Jarosław Kostyła, dyrektor OCRM.
OCRM przez brak nowych pracowników ma problemy z zakupem dodatkowych karetek. A nowe na Opolszczyźnie są potrzebne na już. Na mapie województwa jest wiele "białych plam", które trzeba uzupełnić, bo czas dojazdu do pacjenta jest coraz dłuższy.
- Przydałaby się dodatkowa karetka w Kędzierzynie-Koźlu, w powiecie namysłowskim czy oleskim. Nie będzie takiej sytuacji, że liczba ambulansów będzie wystarczająca - mówi Jarosław Kostyła, dyrektor OCRM.
W powiecie opolskim brakuje dodatkowej karetki na rozbudowującym się opolskim Zaodrzu. Poważny problem jest w Prószkowie, gdzie nie ma ambulansu.
- Jeżeli są wolne karetki na Zaodrzu, bo one są najbliżej, to wtedy wysyłamy stamtąd do pacjentów. Ale i tak one jadą około 10-15 minut. Jeśli nie ma karetek na Zaodrzu to posiłkujemy się tymi z Krapkowic i Prudnika - dodaje Jarosław Kostyła, dyrektor OCRM.
I wtedy dojazd do pacjenta zajmuje kilkadziesiąt minut. Jest szansa na zmianę, ale najwcześniej w przyszłym roku. Trwają rozmowy o utworzeniu zespołu ratownictwa medycznego w Prószkowie.