- Opolskie samorządy rozmawiały z czeską ambasadą jak miałaby wyglądać współpraca Polski i Czech przy budowie wspólnych zabezpieczeń przeciwpowodziowych.
- Nie wiadomo czy i jakie zabezpieczenia powstaną.
Opolscy samorządowcy i Czesi chcą wspólnych zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Na razie czeska strona przysłuchiwała się propozycjom włodarzy gmin, które ucierpiały w wyniku ubiegłorocznej powodzi. Samorządowcy z Głuchołaz chcą budowy zbiorników przeciwpowodziowych w Czechach. Zwłaszcza, że ponad 70% rzeki tj. Białej Głuchołaskiej, która przepływa przez ich gminę - znajduje się właśnie po stronie czeskiej. I to właśnie ta rzeka wyrządziła najwięcej szkód w gminie podczas ubiegłorocznej powodzi.
- Zdajemy sobie sprawę z tego, że brakuje po stronie czeskiej w rejonie Białej Głuchołaskiej miejsca na budowę dużego zbiornika. Może dobrym rozwiązaniem byłoby zastąpienie go kilkoma lub nawet kilkunastoma mniejszymi zbiornikami. Niekoniecznie musiałyby one powstać na Białej Głuchołaskiej, a może na jej dopływach - mówi Paweł Szymkowicz, burmistrz Głuchołaz.
Samorządowcy z powiatu prudnickiego mają inne propozycje.
- Myślimy o wzmocnieniu roli zapory w Jarnołtówku i tego zbiornika, który jest typowo granicznym zbiornikiem. Jego ewentualne powiększenie, niewątpliwie miałoby wpływ na zwiększenie bezpieczeństwa też po stronie czeskiej. Rozmawiamy też o innych rozwiązaniach, chociażby w pobliżu Trzebiny i odtworzeniu dawnego przedwojennego zbiornika - mówi Radosław Roszkowski, starosta prudnicki.
Na razie to są tylko propozycje. Rozmowy w sprawie polsko-czeskich zabezpieczeń przeciwpowodziowych trwają. Kiedy i czy będą wybudowane? Nie wiadomo.
Prudniccy samorządowcy rozmawiali z Czechami o wspólnej budowie zbiornika w Trzebinie. Miałby on chronić miejscowości w gminie Lubrza i zmniejszać falę kulminacyjną na Osobłodze. I miałby powstać w czeskim wąwozie. Bez potrzeby regulacji długu granicznego.
- Na podstawie dotychczasowych rozmów można stwierdzić, że nie będzie potrzeby regulowania zarządzania tym obiektem z wykorzystaniem częściowej regulacji długu granicznego. Strona czeska jest na tyle przychylna, że wydaje mi się, że nie będziemy musieli zmieniać granic naszego państwa by ten zbiornik mógł powstać - mówi Radosław Roszkowski, starosta prudnicki.
Przypomnijmy, że dług graniczny powstał w latach 50tych ubiegłego wieku w wyniku korekty granic. I od tamtej pory Czesi nie oddali Polsce 368 hektarów. Temat wraca co kilka lat, ale jak dotąd żadna propozycja nie zyskała aprobaty kolejnych czeskich rządów.
Jak też podkreślił starosta prudnicki "spłata" długu jest rozwiązaniem awaryjnym, gdyby czeska strona odmówiła budowy zbiornika. Na razie to są tylko rozmowy, bo wciąż nie wiadomo kiedy i czy zbiornik powstanie. Ani jaka będzie ostateczna decyzja Czechów.
