Pacjenci tłumnie wracają na SOR w szpitalu wojewódzkim w Opolu. Dziennie odwiedza go około 40 osób. Stoją w długich kolejkach także przed wejściem na oddział. Wielu, jak się okazuje z błahymi problemami.
Mamy ogromną ilość pacjentów, którzy po prostu nie mają gdzie się udać. Pacjent, który stwierdzi u siebie objawy, tak naprawdę jakiejkolwiek choroby, musi się zarejestrować na teleporadę, czeka na nią nierzadko nawet kilka dni. Prędzej czy później ci pacjenci nie mając co ze sobą zrobić w końcu trafiają tu do nas na SOR. - Mówi Jerzy Madej, dyrektor oddziału ratunkowego w szpitlau wojewódzkim w Opolu.
SOR nie dla pacjentów "covidowych"
Problem pojawia sie kiedy pacjenci przyjeżdżają na SOR z podejrzeniem koronawirusa. Bo w teorii, w ogóle nie powinni tam trafiać.
Pacjenci z ewidentnymi objawami (koronawirusa - przyp.red.) w stanie ciężkim, bądź średnio ciężkim rzeczywiście tak naprawdę nie mają gdzie się udać. I oni wtedy po prostu zgłaszają się na SOR i my się temu nie dziwimy. Natomiast muszą się liczyć z pewnymi obostrzeniami i niestety z wydłużonym czasem oczekiwania.
Na oddziale ratunkowym w szpitalu wojewódzkim są tylko trzy izolatki, gdzie trafiać mogą pacjenci z koronawirusem. Zdarza się, że karetki z chorymi trzeba odsyłać do innych szpitali.