Warto pomyśleć o czujce tlenku węgla - apelują opolscy strażacy. Tylko w tym sezonie grzewczym wyjeżdżali do ulatniającego się gazu prawie 40 razy. Coraz częściej udaje im się zapobiegać tragedii właśnie dzięki czujnikom, które mieszkańcy regionu coraz chętniej montują w swoich domach. Bez nich trującego gazu nie da się wykryć. Jednak sporo jest też fałszywych alarmów. Nawet kilka razy więcej, niż faktycznych przypadków, gdy gaz się ulatniał.
- Takich sytuacji mamy sporo. Często się zdarza, że osoba zasłabnie w łazience pod wpływem wyższej temperatury, albo z powodu pary. Zdarzają się też wyjazdy po tym jak czujka zaalarmuje domowników, a na miejscu okazuje się, że to alarm rozładowanej baterii, albo awarii urządzenia - mówi Roman Wyszka z wojewódzkiej komendy PSP w Opolu.
Polecany artykuł:
Podtrucia czadem na Opolszczyźnie. Jak się zabezpieczyć?
Tlenku węgla nie wyczujemy, ani nie zobaczymy. Ostrzec nas przed nim może jedynie odpowiedni czujnik. Strażacy jednak zalecają by nie doprowadzać do ulatniania się trującego gazu.
- Nasz apel do mieszkańców - jeżeli posiadają takie urządzenia grzewcze jak piecyki gazowe, piece na paliwo stałe, węgiel, drewno lub olej opałowy, dobrze jest zaopatrzyć się w ten czujnik. Może on realnie może wpłynąć na nasze bezpieczeństwo. Musimy też pamiętać o tym, by zapraszać jak najczęściej do swojego domu kominiarzy i dokonywać przeglądu tych przewodów kominowych - tłumaczy Roman Wyszka.
Najlepiej oczywiście zlecić przegląd instalacji jeszcze przed sezonem grzewczym.
Liczba interwencji w związku z tlenkiem węgla będzie rosła - dodają strażacy. Zazwyczaj jest ich najwięcej w styczniu i lutym.
Masz dla nas ciekawy temat lub wystrzałową nowinę? Napisz do nas na adres [email protected]. Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy z Waszej okolicy!
